#1 2009-10-10 16:27:50

Selea

Właściciel

6921512
Zarejestrowany: 2009-09-29
Posty: 24
Punktów :   

Tawerna "Na Skraju"

http://img401.imageshack.us/img401/6733/tawns.jpg



„Na Skraju” Tylko na skraju czego?
Wiele osób zastanawiało się słysząc o tej Tawernie.
Gdy jednak minęli granicę gór Kazad-Nar kierując się w stronę Lome-Oiry o dzień przed zawitaniem do bram miasta natrafiali na Tawernę.
Stała na skraju, pustkowia.
Właśnie tu, w tym miejscu, zaledwie dzień przed dotarciem do miasta większość podróżujących zatrzymywała się na wypoczynek.
Stworzenia wszelkich ras i klas, razem w tym miejscu potrafi wspólnie wypocząć. Owszem nie obywa się bez burd i mordobicia, ale to raczej w każdej karczmie jest na porządku dziennym, a raczej wieczornym.
Rzut oka na budowlę.
Piętrowy budynek, a zasadniczo to dwa budynki. Drewniane. Połączone łącznikiem na piętrze.
W pierwszym budynku mieściła się karczma wraz z zapleczem i pokojami na górze. W drugim stajnia oraz więcej pokoi na piętrze, do których szło się przez wspomniany wcześniej łącznik.
Przez potężne drzwi wkracza się do przestronnej sali. Główne pomieszczenie karczmy robi wrażenie. Wiele ław i pomniejszych stołów stoi w jako takim porządku. Wielki kominek na bocznej ścianie, obok wygodne fotele oraz o dziwo, wielkie okna przepuszczające światło dnia do środka.
Zapachy pieczeni dobywające się zza zaplecza nęcą nosy wygłodniałych. Siedząc przy szerokich stołach na wygodnych ławach można wybornie wypoczywać godzinami, popijając i pożywiając się do woli.
Fantazyjne schody, zapewne dzieło elfickiego cieśli, prowadzą w ciemną plamę na piętrze.
Pokoje. Kilka z nich jest gotowych do zamieszkania, lecz dalsze w stanie dość surowym czekają na swoją kolej do remontu. Jako że właścicielom tawerny nie spieszno do tego, to gości którzy chcieliby dłużej bytować w tym miejscu kuszą darmowym noclegiem w zamian za doprowadzenie wynajmowanego pokoju do używalności.
Gdy goście oddają się słodkiemu wyczekiwanemu lenistwu po ciężkich podróżach, ich wierzchowce są również odpowiednio ugoszczone.
W obszernej czystej stajni jest wiele miejsca dla koni. I nie tylko koni. Zresztą różne indywidua się zdarzały już. Siana w bród, paszy też. Tak więc zwierzakom jest jak bajce. A i podróżnikom w tawernie nie gorzej.

http://img87.imageshack.us/img87/179/tawerna2l.jpg



Stoisz w progu tawerny. Za Tobą hulająca w najlepsze burza. Deszcz siekący twarz, wiatr zrywający jesienne liście z drzew oraz błyskawice przeszywające niebo jak strzała myśliwego, ciało jego ofiary. Przed Tobą piękny obraz. Ciepła karczma, zapraszająca jasnym światłem, tłokiem rozgadanych bohaterów czekających na polepszenie się pogody. Wchodzisz do środka. Ktoś zamyka za Tobą drzwi. Obracasz się i widzisz dziwną postać. Kruczoczarne włosy... Blada, marmurowa wręcz twarz. I oczy... Jakże dziwne... Czarne niczym nocne niebo, które teraz zasłania sufit tawerny.
- Witaj wędrowcze. Usiądź, jeżeli gdzieś jeszcze wolne miejsce znajdziesz. - Przyglądając się temu jegomościowi, nie sposób było nie zauważyć dwóch kłów. Wampirzych kłów. Lecz wyglądało na to, że nie był groźny, gdyż nikt z zebranych nań uwagi nie zwracał większej. Czasem któryś z gości tylko spoglądał nań podejrzliwie. Podchodzisz do kontuaru. Lecz nikogo za nim nie spostrzegasz.
- Co podać? - Do twych uszu dochodzi pytanie. Głos je zadający jest szorstki. Nieprzyjemny. W końcu dostrzegasz właściciela tegoż głosu. Na niewielką platformę po schodkach wszedł krasnolud. Twarz jego ogorzała. Poorana bliznami. Gęsta ruda broda jest zadbana. Uczesana, a miejscami zapleciona w niewielkie warkoczyki, na końcach których ujrzeć było można mithrilowe, lub złote ozdoby. Na głowie miał stary, powgniatany hełm ze stalowymi skrzydłami. Odziany w wypolerowaną do połysku kolczugę i ciężkie buciory. Dziwnym mogło się zdawać że wojownik skończył podając innym piwo lub jadło.
- I co się gapisz? - Warknął w Twoja stronę. Jednak po chwili odchrząknął a jego twarz przybrała dziwny wyraz. Już trochę grzeczniej kolejne pytanie zadał. - Chcesz coś wrzucić do żołądka, czy wolisz wyciągnąć gnaty na łóżku? - W momencie gdy otwierasz usta by odpowiedzieć, z korytarza na piętrze, prowadzącego do pokojów gościnnych dobiega Twych uszu huk eksplozji. Zaś tuż za nim do głównej sali doleciała chmura ognia. - Osz Ty w morde.... Ostatni raz pozwalam się tu zatrzymać jakiemuś cholernemu fircykowi posługującemu się magią! - Krzyknął krasnolud, jednocześnie kiwając głowa w stronę wampira. Ten wbiegł na górę, szybciej niż mógłby to zrobić zwykły śmiertelnik. Po kilku sekundach do głównej sali wprowadził wściekłą młoda elfkę. Wielu w Lome–Orii ją znało. Jakoby ie spojrzeć była kapłanką. Selea kaszlała cicho. Krasnolud zaczął rechotać głośno, a gdy w końcu się uspokoił krzyknął do elfki.
- Znowu to samo młoda damo. Naucz się w końcu czarować! - Po tych słowach znów zaczął się śmiać głośno. - Elfka wściekła się jeszcze bardziej, mruknęła coś, z z jej palca, skierowanego w stronę krasnala wystrzeliła niewielka błyskawica. Pocisk trafił go celnie w środek szerokiej piersi i rzucił o ścianę. Ten dość szybko się pozbierał i podszedł zgrzytając zębami do kontuaru. Z niewielkiego uchwytu pod ladą, wyciągnął swój topór o dwustronnym ostrzu. Stali bywalcy błyskawicznie wstali uśmiechnięci szeroko i przesunęli szybko ławy i stoły, tak żeby było przejście od kontuaru do schodów prowadzących na górę. Zaczęła się „normalna” tawerniana burda...

… Nad ranem było już cicho. Na ziemi leżeli nadal nieprzytomni klienci. Na kontuarze siedziała uśmiechnięta Selea, nadal umorusana majtając nogami jak mała dziewczynka. Tuż obok niej siedział uśmiechnięty krasnolud – barman z wielgachnym kuflem pełnym piwa w dłoni. Ty zaś wielkim guzem podnosiłem się z podłogi.
- Niezła bitwa... - Mruknął krasnal do elfki.
- Niezgorsza mości Morrimie.... Powiedziałabym że nawet całkiem przyjemna. - Elfka wyszczerzyła się w perlistym uśmiechu i rozglądała po polu bitwy i zniszczonych meblach. Nagle drzwi tawerny otwarły się szeroko.
- … Jak już mówiłem nic ciekawego nie działo się pod Twoją nieobecność... Ooooooo... A co tu się stało? Wygląda jakby smok wpadł na tańce... - Piskliwy głos gnoma rozszedł się po cichej sali. Tuż za nim wszedł wysoki, ciemnowłosy elf w skórzanej zbroi. Wytrzeszczył oczy widząc obraz zniszczenia, po czym wzrok przeniósł na elfkę i krasnoluda. - Niech ktoś mi powie co się tu stało... - Zaczął iść w ich stronę z zaciśniętymi pięściami.
- To jego wina! - Pisnęła elfka wskazując palcem na krasnala, który na jeden raz opróżniał kolejny kufel piwa. Gdy skończył beknął donośnie, po czym zachwiał się mocno i fiknął w tył spadając na podłogę ze kontuarem. Na dworze za oknem, w pobliżu którego stałeś dało się słyszeć donośne miauknięcie. Kiedy tylko się obróciłeś by wyjrzeć przez okno zobaczyłeś latającego kota.
- I żebym Cię więcej nie widział wśród moich kochanych kwiatków! - Tym razem głos należał do wielkiego orka, ubranego w zwykłą, brązową tunikę, i grube skórzane spodnie. - Moje kochane kwiatuszki... nie pozwolę by ktokolwiek wam dokuczał... - Słowa te dość dziwnie brzmiały w ustach orka. Dziwniejszym mógł być obraz orczego barbarzyńcy klęczącego wśród kwiatków w ogródku przy tawernie.... Tawerna Na Skraju... Na skraju czego? Na skraju szaleństwa?

by Dunngar

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.mikiots.pun.pl www.zpsb-ekonomia.pun.pl www.sbot.pun.pl www.krins.pun.pl www.priv-m2.pun.pl